Jeśli można mówić o modzie na suplementy diety, witamina D bez wątpienia jest w ostatnim czasie „na topie”. Coraz częściej podkreśla się, że żyjemy w klimacie zapewniającym zbyt niskie natężenie promieniowania słonecznego i witamina D w naszej skórze wytwarzana jest w za małych ilościach. Artykuły w prasie, reklamy radiowe i telewizyjne oraz eksperci wypowiadający się w mediach przekonują nas o kluczowej roli witaminy D w zachowaniu zdrowia i konieczności jej suplementowania. Czy preparaty z cholekalcyferolem mogą się okazać nieskuteczne lub wręcz szkodliwe?
Witamina D, podobnie jak witaminy A, E i K, należy do grupy witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Produkowana jest w skórze z cholesterolu podczas ekspozycji na promieniowanie słoneczne. Sama witamina D jest związkiem nieaktywnym, w organizmie ulega dwuetapowej konwersji. Pierwszy etap, zachodzący w wątrobie, prowadzi do powstania kalcyfediolu, drugi, odbywający się w nerkach, to przekształcenie go do kalcytriolu. Kalcytriol łączy się z jądrowym receptorem witaminy D, prowadząc do aktywacji lub wyciszenia wielu genów.
O tym, jak ważne jest utrzymanie odpowiedniego poziomu witaminy D, szerzej pisaliśmy w kilku artykułach:
*Słoneczna witamina,
*Szlakami witaminy D,
*Witamina D i jej ogromny wpływ na prawidłowe funkcjonowanie naszego organizmu.
Naukowcy są zgodni co do tego, że jest ona niezbędna, i zalecają spożywanie od 800 do 2000 IU witaminy D na dobę. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy cholekalcyferol nie pomaga, a wręcz szkodzi.
Kiedy witamina D nie pomaga?
Według amerykańskich kardiologów wysokie dawki witaminy D nie chronią przed chorobami układu krążenia. W badaniach dr. Scragga wzięło udział 5000 uczestników w wieku od 50 do 84 lat. 1/4 z nich cierpiała na niedobór witaminy D jeszcze przed rozpoczęciem eksperymentu. Pacjentów podzielono na dwie grupy: pierwsza przyjmowała wysokie dawki witaminy D (początkowa dawka wynosiła 200 000 IU, następnie 100 000 IU miesięcznie), druga otrzymywała placebo. Taki schemat postępowania stosowano wobec uczestników przez 3 lata. W tym czasie u ponad 10% badanych z obu grup wystąpiło schorzenie układu sercowo-naczyniowego. Czynniki ryzyka sprzyjające wystąpieniu nadciśnienia tętniczego, zawału serca czy udaru u obu grup były podobne, niezależnie od tego, czy początkowo u uczestnika stwierdzono niedobór witaminy D, czy nie.
Wiadomo, że witamina D jest skutecznym środkiem w walce z przeziębieniami i grypą. Okazuje się jednak, że nie u wszystkich! Pacjenci cierpiący z powodu astmy nie mogą liczyć na to, że suplementacja witaminy D uchroni ich przed infekcjami. Naukowcy z Uniwersytetu Wisconsin przebadali ponad 400 osób z przewlekłą astmą. Część z nich przyjmowała witaminę D (100 000 IU jednorazowo, następnie 4000 IU dziennie), a część placebo. Po pół roku okazało się, że przeziębienia są tak samo częste i mają podobny przebieg w obu grupach. Co więcej, u Afroamerykanów zaobserwowano wręcz odwrotną zależność – u nich suplementacja witaminy D zwiększała częstość infekcji! Naukowcy byli zaskoczeni uzyskanymi wynikami, które, jak sami podkreślają, były sprzeczne z ich hipotezą. Uważają, że kluczowym czynnikiem jest wyjściowy poziom witaminy D, który u Afroamerykanów był znacznie niższy niż w pozostałych grupach rasowych. Badacze sugerują, że ci pacjenci wykazywali skłonność do bezobjawowych infekcji górnych dróg oddechowych. Uzupełnienie niedoborów witaminy D mogło zaś spowodować odtworzenie reakcji zapalnych powiązanych z rozwojem objawów przeziębienia. Tak więc obserwowany wzrost częstości infekcji mógł być pozorny – wcześniej, w stanie niedoboru witaminy D, mogły one przebiegać bez typowych symptomów.
Kiedy witamina D szkodzi?
Choć o przedawkowanie witaminy D jest dość trudno, suplementować ją należy z umiarem. O ile zdrowa i zbilansowana dieta zapewnia optymalny poziom tej witaminy w organizmie, nadmiar przyjmowany w postaci preparatów witaminowych może być toksyczny.
Zasadniczą rolą witaminy D jest absorpcja wapnia z pożywienia. Jednakże w przypadku nadmiernej podaży witaminy D stężenie wapnia we krwi niebezpiecznie rośnie. Hiperkalcemia objawia się zaburzeniami żołądkowymi (nudnościami, wymiotami, bólem brzucha), uczuciem zmęczenia, częstym oddawaniem moczu i nadmiernym pragnieniem.
Przyjmowanie zbyt wysokich dawek witaminy D prowadzi ponadto do spadku poziomu witaminy K2 we krwi. W wyniku zmniejszenia jej aktywności dochodzi do wypłukiwania wapnia z kości, a co za tym idzie – rozwoju osteoporozy. Paradoksalnie więc, nadużywając witaminy D, która ma chronić nasz układ kostny, osiągamy efekt całkowicie przeciwny.
Według niektórych badaczy, choć tu zdania są podzielone, nadmiar witaminy D ma również negatywny wpływ na funkcjonowanie nerek i prowadzi do nasilenia objawów kamicy nerkowej (pod wpływem witaminy D rośnie masa kamieni). Dyskusyjna pozostaje także sprawa wpływu wysokich dawek witaminy D na rozwój płodu. O ile kiedyś uważano, że odpowiadają za powstawanie deformacji, tak dziś niektóre zalecenia rekomendują kobietom ciężarnym przyjmowanie nawet dziesięciokrotnie wyższej dawki tej witaminy w porównaniu z ogółem populacji. Receptory dla witaminy D znajdują się w narządach miednicy mniejszej, dlatego uważa się, że w czasie porodu witamina ta wpływa na siłę skurczów macicy. Jej regularne przyjmowanie w okresie ciąży zmniejsza ryzyko porodu drogą cięcia cesarskiego, wystąpienia stanu przedrzucawkowego i zaburzeń w metabolizmie glukozy.
Dosis facit venenum („Tylko dawka czyni truciznę”) – ta złota myśl Paracelsusa, ojca współczesnej medycyny, znajduje zastosowanie również w odniesieniu do witaminy D. Bez wątpienia jest ona niezbędna do utrzymania homeostazy, jednakże nie wolno zapominać, że, po pierwsze, nie jest remedium na wszystkie schorzenia, a po drugie – jej przedawkowanie może być niebezpieczne dla naszego zdrowia. Łatwo o tym zapomnieć w dobie bezwzględnego kultu suplementów diety, obecnych w niemal wszystkich polskich apteczkach.
Źródło: biotechnologia.pl