Badania pokazują, że antybiotykooporność narasta niebezpiecznie we wszystkich częściach świata. Jeśli nie uda się jej zahamować, XXI wiek może stać się erą post-antybiotykową, a to oznacza, że nawet błaha infekcja może stanowić dla człowieka śmiertelne zagrożenie – ostrzegają specjaliści.
Zdaniem Izabeli Kucharskiej, zastępcy Głównego Inspektora Sanitarnego, najlepszym sposobem aby opanować to zjawisko jest zjednoczenie wszystkich sił, w tym Ministerstwa Zdrowia, PZH oraz GIS w walce z nadmiernym stosowaniem antybiotyków. Ważne jest także, aby całe społeczeństwo wsparło działania instytucjonalne.
Na konieczność działania na tym polu zwracali uwagę eksperci podczas konferencji podsumowującej Światowy Tydzień Wiedzy o Antybiotykach, która miała miejsce w Warszawie 20 listopada.
W ich ocenie, już w latach czterdziestych ubiegłego stulecia wiadomo było, że zdolności terapeutyczne antybiotyków mogą się kiedyś wyczerpać, bardzo wcześnie odkryto bowiem, że bakterie potrafią się bronić. Jednak rynek leków był przepełniony antybiotykami i nikt nie brał poważnie zagrożeń, jakie mogą pojawić się w związku z narastającą antybiotykoopornością.
Zlekceważyliśmy zagrożenie
– Obecnie sytuacja jest już na tyle poważna, że problemem zajęła się Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która w raporcie o zdrowiu na świecie stwierdza, że lekooporność drobnoustrojów jest jedną z głównych przyczyn obciążeń i jednocześnie globalnych zagrożeń dla zdrowia publicznego – wyjaśnia prof. Waleria Hryniewicz z Narodowego Instytutu Leków, konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej.
I dodaje, że Światowe Zgromadzenie Zdrowia w 2005 r. przyjęło rezolucję dotyczącą problemu oporności na antybiotyki. W rezolucji tej zalecono racjonalizację stosowania leków przeciwbakteryjnych poprzez ilościowe i jakościowe monitorowanie struktury ich zużycia, a także rozprzestrzeniania się opornych szczepów drobnoustrojów.
Komisja Europejska postanowiła też, że wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej mają obowiązek utworzyć i zaangażować do działania międzysektorowe zespoły, których celem będzie ustanowienie zasad monitorowania opornych szczepów. Dotyczy to zarówno medycyny człowieka, jak weterynaryjnej, a działania mają obejmować ocenę skuteczności stosowanych antybiotyków oraz podejmowanie odpowiednio ukierunkowanych programów naprawczych. Zalecono też we wszystkich tych obszarach ścisłą współpracę międzynarodową.
Eksperci podkreślili również, że w krajach skandynawskich i Holandii, gdzie wykazano stosunkowo niskie zużycie antybiotyków, obserwuje się niski poziom zakażeń z udziałem szczepów antybiotykoopornych. Z kolei w Europie Południowej obserwuje się znacznie wyższy poziom zakażeń z ich udziałem, co może mieć związek ze znacznie większym stosowaniem antybiotyków.
Nie tylko szpitale
Jeszcze kilka lat temu uważano, iż zagrożeniem dla rosnącej antybiotykooporności jest jedynie szpital, w którym najczęściej spotykamy antybiotykooporne szczepy bakterii.
– Prawdą jest, że niewłaściwe stosowanie antybiotyków w szpitalach jest czynnikiem sprzyjającym narastaniu antybiotykooporności. To jednak tylko jeden z wielu czynników, który wpływa na uodpornianie się bakterii. Obecnie wiadomo już, że za ten stan odpowiadają również zakażenia poza szpitalne, w tym nieuzasadnione przepisywanie antybiotyków przez lekarzy, nadużywanie przez nich antybiotyków o szerokim spektrum działania, podawanie antybiotyków bez uprzedniego wykonania antybiogramów – wyjaśniała prof. Hryniewicz.
Specjalistka podkreśliła również, że do rozprzestrzeniania antybiotykooporności przyczyniły się także: brak higieny, niski dostęp do diagnostyki mikrobiologicznej, zaniedbywanie problemu przez decydentów oraz udostępnianie w wielu krajach antybiotyków bez recepty.
– Także w Polsce jest antybiotyk, o nazwie furazydyna, który można nabyć bez recepty – podkreśliła prof. Hryniewicz.
I dodała, że wytworzenie antybiotykooporności na pierwsze antybiotyki zajęło bakteriom 15 lat. – Obecnie, jeśli tylko wprowadzamy antybiotyk, oporność na ten specyfik narasta niemal natychmiast – mówiła.
– Nie mamy już leku pierwszego, drugiego, trzeciego rzutu, a także coraz częściej brakuje nam leku ostatniej szansy – zaznaczyła prof. Hryniewicz.
Antybiotyki w hodowli
Z kolei Iwona Wiśniewska, kierownik Polskiego Punktu Koordynacyjnego EFSA zwróciła uwagę, że do oporności bakterii na leki przyczynia się również m.in. ich nadużywanie w hodowli zwierząt (dla zwiększenia przyrostu masy mięśniowej).
– Pierwszym państwem, które zwróciło uwagę na ten problem była Szwecja. Już w latach 90. ub. wieku zauważono tam, że pozostałości leków przechodzą do produktów pochodzenia zwierzęcego. „Resztki” antybiotyków znajdowano w mięsie, jajach, mleku – podkreśliła Wiśniewska.
Wyjaśniła również, że także Unia Europejska zauważyła ten problem i od 1 stycznia 2006 r. wprowadziła zakaz stosowania antybiotyków u zwierząt jako stymulatorów wzrostu. Obecnie antybiotyki mogą być dodawane jedynie do pasz leczniczych lub profilaktycznych.
Zdaniem Wiśniewskiej, część naukowców obawia się ponadto, czy do powstania lekooporności nie przyczynia się żywność modyfikowana genetycznie. Przy wprowadzaniu nowych genów do organizmów roślinnych dołączane są bowiem tzw. geny markerowe, a zazwyczaj są to geny oporności na antybiotyki.
„Wylęgarnie” szczepów opornych
Zdaniem prof. Magdaleny Popowskiej z Wydziału Biologii, Instytutu Mikrobiologii – Zakładu Mikrobiologii Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego największą „wylęgarnią” patogenów lekoopornych są oczyszczalnie ścieków.
– W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wprowadzano olbrzymie ilości antybiotyków do pasz. Tylko w Polsce roczne zużycie antybiotyków szacuje się na ok. 1500 ton rocznie, w Stanach Zjednoczonych to ok. 8 tys. ton. Do tego dochodzą Chiny i Indie, gdzie nie ma absolutnie żadnej regulacji w tym zakresie – wyjaśniała prof. Popowska.
Ekspertka podkreślała, że źródłem tej olbrzymiej ilości pozostałości po antybiotykach są szpitale, sieć komunalna, przemysł, rzeźnie. Następnie wszystko to przedostaje się do oczyszczalni ścieków, a tam panują idealne warunki do rozwoju dla bakterii i przenoszenia antybiotykooporniści.
– W oczyszczalniach ścieków wymiana materiału genetycznego między bakteriami odbywa się na szeroką skalę. Dlatego konieczne jest stworzenie mechanizmów, które ograniczą wydostawanie się stamtąd bakterii. Na świecie już takie oczyszczalnie powstają, w Polsce niestety jeszcze ich nie mamy – podsumowała prof. Popowska.
Eksperci podkreślili również, że aby opanować zjawisko lekooporności istotna jest poprawa polityki antybiotykowej, kontrola zakażeń szpitalnych a także stała dbałość o higienę. Niezbędne jest także stosowanie w niektórych przypadkach antybiotykoterapii krótkoterminowej zamiast długoterminowej, a także monitorowanie antybiotykooporności na terenie szpitali.
– Bez ustawicznego kształcenia lekarzy w zakresie kontroli zakażeń szpitalnych i antybiotykoterapii, a także bez diagnostyki mikrobiologicznej, która musi stać się bezwzględnie przestrzeganym wymogiem przed włączeniem antybiotykoterapii, nie da się ograniczyć stosowania antybiotyków – podsumowali eksperci.
Źródło: Wyborcza.pl